Wiem, że napisałem to też na serwisie (Salon24.pl), na którym wyrzuceni bojownicy mają zaznać spełnienia, ale muszę zgodzić się z panem Tomaszem Lisem że ich chyba rzeczywiście pop…iło. W sumie to nawet się lekko nie zgadzam bo Tomasz Lis pisał o po…kręceniu ale wyraźnie sugerował twardszą wersję a mi jak na razie wolno więcej.
- O jakiej wy cenzurze mówicie? Macie swoje wysokonakładowe media, piszecie w nich bzdury i jeszcze do tego za to wam płacą, a jak już napiszecie mega bzdurę, która zagraża polskiej racji stanu to jesteście mega oburzeni, że ktoś takiego dziennikarza niepokornego wobec prawdy wyrzuca.
- Konflikty z wydawcą czy z naczelnym są stare jak historia prasy więc co w tym dziwnego, że zmienia się naczelny, który w taki konflikt z wydawcą wszedł.
- Do pana Ziemkiewicza… Proszę podać chociaż jeden dowód na to, że władza czyli Platforma Obywatelska (a ściślej rząd) miała jakikolwiek wpływ na zmianę naczelnego „URz”, oczywiście poza swoimi hipotezami, które przedstawia pan jako fakty, a które dowodem (to tylko wyobraźnia) nie są.
W Polsce (i nie tylko) bardzo wielu dziennikarzy jest zwalnianych, bardzo wielu nie ma pracy lub pracuje w innym zawodzie, jednak nie każdy o odrzucenie swojego tekstu przez redakcję obarcza od razu cenzurę i to do tego rządową – brednia roku (chociaż w sumie przesadziłem bo takich bredni było więcej).
Rozumiem wasz sentyment do czasów „Solidarności” gdy obserwowaliście zmagania prawdziwych niepokornych, których dzisiaj obrzucacie błotem i zazdrościliście im odwagi. To zrozumiałe, że teraz sami tacy chcecie być, szczególnie, że ryzyko małe. Jednak (niestety dla was) epoka już nie ta. Porównywanie dzisiejszych czasów do PRLu czy jeszcze lepiej stanu wojennego jest absurdem, który woła o pomstę do nieba. Szczególnie, że wypowiadają go profesorowie czy znani publicyści, którzy są potem ciężko zdziwieni, że żadne media nie chcą (chociaż to nieprawda bo publikują tylko nie aż tyle co by niepokorni wobec prawdy chcieli) lub chcą ale z pewnym komentarzem publikować. Żeby było lepiej jeden z was czyli Janusz Korwin-Mikke stwierdził, że to właśnie w starym „Uważam Rze” była cenzura (oczywiście wysnuł taki wniosek po tym jak odrzucono kilka jego genialnych przecież tekstów) a teraz nie ma (bo tam publikuje).
Całe to napinanie się i uderzanie w wojenno-rewolucyjno-katostroficzne tony uważam za jedną wielką szopkę, która naprawdę ma bardzo niewiele z rzeczywistością wspólnego, a kreowanie się na nowych bojowników „Solidarności” (być może niedługo AK) jest wręcz śmieszne chociaż trochę też tragiczne.